Czujcie się jak w Norze!


#1 2010-02-28 19:46:50

 Aratanooniel

Molly

4203055
Zarejestrowany: 2009-06-03
Posty: 42
Punktów :   
WWW

[M] Wiosna

Tekst powstał na potrzebu pojedynku na Forum Exlibris. Pojedynkowałam się z moją bratnią duszą w fanfikach. I dlatego ten tekst jest Jej dedykowany i na Jej prośbę wywieszany. I pamiętaj Matyldziu, nie lubię się z Toba pojedynkować!

Betowała Morwena

Wiosna

Nadzieja umiera ostatnia.
Nadzieja jest zielona.
Avada jest zielona.


***

Warzyła ten eliksir przez długie godziny. Najczęściej po nocach, bo w ciągu dnia była zajęta sprawami Zakonu. Kilka razy zaczynała od nowa. W końcu na dnie małego kociołka pojawiło się kilka kropel o upragnionej barwie i konsystencji. Gdy przelewała je do specjalnie wybranej w tym celu fiolki, do pokoju wszedł Neville.
- Zejdź na dół, Ginny cię... - przerwał w pół zdania. Nawet on wiedział, co mogą spowodować te pojedyncze, połyskujące złowróżbnie krople.

***

Eliksir Mortis – jeden z najbardziej niebezpiecznych i tajemniczych eliksirów. Działa tylko na osobę, która go uwarzyła. Przynosi natychmiastową, bezbolesną śmierć. Wchłania się przez większość nabłonków. Zaleca się przechowywanie w szkle wzmocnionym balatistem i Zaklęciem Wyboru.

***

Przez okno wpada zbłąkany promień słońca, zbyt wiosenny, zbyt ulotny, by mógł być prawdziwie ciepły. Za szybą jest jeszcze biało, a Luna wczoraj mówiła, że to źle. Zaraz potem poszła do salonu i, wpatrując się w ogień, czekała na krokusy.
Stoi w bezruchu, mimo że ma ochotę ruszyć przed siebie, złapać jej rękę, zrobić cokolwiek. Krzyknąć mocno i głośno: Idiotka! albo przytulić i szeptać bezgłośnie, przekonując bardziej siebie niż ją. To nie będzie potrzebne, nie będzie.


Zadziwiające, jak wiele nadziei do zabrania mieli. Raz za razem wydzierano im ją, by w końcu pozbawieni sił oddawali ją… niezauważenie i bezsilnie.


Pierwsza zieleń – w Ciszy łzy nie płyną

Panuje absolutna Cisza. Hermiona, ściskając dłoń Rona, dochodzi do wniosku, że od dawna nie słyszała śpiewu ptaków. W kuchni zebrali się wszyscy Weasleyowie, na stole leżą ciastka z kremem, a mimo to jest Cicho, Cichuteńko. Co, w gruncie rzeczy, jest tak samo nienaturalne jak milczące, nieobecne ptaki.
I tylko zegar wyśpiewuje obraźliwie i radośnie: Odszedł, odszedł, odszedł...
Wreszcie Ginny przerywa Ciszę. Odsuwa gwałtownie krzesło i wbiega na schody. Hermiona nie może dostrzec, że dziewczyna płacze. Neville tak. Ginny szlocha, ale jej twarz jest całkowicie sucha. Przez chwilę jest już tylko cicho, a później wybuchają głosy. Jedynie Hermiona wciąż szepcze, wtulona w ramię Rona. Dlaczego?
Ron wzbija się wysoko, wysoko, jak najwyżej. Jakby chciał wzlecieć tak, by mógł wypatrzeć zagubionego przyjaciela. Hermiona żałuje, że nie potrafi latać tak dobrze jak on. Może to naprawdę pomaga? A może to ona dostrzegłaby małą figurkę z czarnymi, rozczochranymi włosami? Zamiast nieba wybiera ziemię, siada pod jabłonią i pogrąża się w myślach. To nie powinno tak wyglądać. Nie. Bo nie, po prostu nie. Są przyjaciółmi. Czuje, że powinna go wspierać, mieli się trzymać razem, do diabła! Co on tak właściwie sobie myśli? I nie, nie czuje się zdradzona. Bo przecież to ona nie dotrzymała obietnicy.

Druga zieleń – wśród morza łez, łzy nie płyną

Trwa wojna. Już nie ta cicha, powolna i podobna do gry w podchody. Ulice nie są już szare, spokojnie i niebezpieczne niczym niebo o zmierzchu. Słońce ostatecznie zaszło, pozostawiając świat w prawdziwej, kleistej czerni. Każdy kolejny atak odbija się mniejszym echem w Proroku Codziennym. Nie wiadomo, czy nie jest to już materiał na wspaniały artykuł, czy też strach skutecznie wstrzymuje pióra. Strach powszednieje, niezauważalnie odbierając resztki ochoty na bunt. By walczyć przeciw rozpaczy, trzeba utrzymać zielone ogniska, co nie jest ani łatwe, ani rozsądne.
Jęki chorych nie przeszkadzają w śnieniu snów. Przecież teraz nikt nie śni. Po przyłożeniu głowy do poduszki zamyka się tylko oczy, zaciska powieki najmocniej, jak tylko się da, robi się wszystko, by nie śnić. Trzeba spać, bo jutro znowu jest wojna, bo jutro znowu trzeba stanąć z różdżką, a ręka nie może zadrżeć, a oczy nie mogą zawieść. Ale nikt nie chce śnić. Bo śnić można o krwi, błocie lub prażącym słońcu. Bo śnić można o śmiechu, tańcu i bezwojniu. Można, ale lepiej tego nie robić.
Gdy Hermiona razem z Neville’em i Tonks opiekują się rannymi, gdzieś tam za oknem pozostali walczą. Bronią mugoli, pomagają innym czarodziejom albo robią cokolwiek innego, co według Zakonu jest słuszne. Wychodzą z domu, zostawiając niepokój, by wrócić, przynosząc chwilową ulgę i kolejnych rannych. I Neville codziennie obserwuje Hermionę opatrującą ranę za raną, uśmiechającą się jakoś tak szaro i spoglądającą na zegar. Widzi zmianę w jej twarzy, która tylko na drobny ułamek doby staje się mniej zmęczona. Ten kolorowy, choć nieco wyblakły uśmiech pojawia się zawsze, gdy brązowe oczy spotykają niebieskie. Nawet gdy ani Ron, ani Hermiona nie mają dyżuru w Szpitalu, nie widzą się całymi dniami. Bo tak jest bezpieczniej. Więc co wieczór, co dzień o innej porze spotykają się oczy. Zawsze suche.

Trzecia zieleń – gdy zamrozisz ogień, łzy nie popłyną

Cieszą się. To przecież totalna głupota. Przecież są dorośli, powinni być odpowiedzialni. A tu co? Twarz Fleur, tak niedawno jeszcze umazana krwią, teraz promienieje, a Bill wpatruje się w nią jak w obrazek. Molly ma łzy w oczach. Weasleyowie klepią najstarszego brata po plecach. I wydaje się, że tylko Hermiona pozostaje nieczuła wobec ogólnej radości. A przynajmniej tak się czuje. Pewnie jestem zbyt rozsądna. Przecież nie powinni sprowadzać nowej, delikatnej i bezbronnej istotki w tę ciemną noc, bez odrobiny nadziei na światło. Dzieci są jasne i radosne. To po prostu nie do pogodzenia z tym, co ich otacza.
Gdy mijają kolejne tygodnie, Fleur coraz częściej opowiada o kołyskach, śpioszkach i pomocnych zaklęciach. Jeśli urodzi się dziewczynka, trzeba kupić mnóstwo różowych sukienek. Malutkie buciki i kapelusiki. Jeśli na świat przyjdzie chłopiec, Fleur wybierze wspaniałe niebieskie śpioszki i kaftaniki. Zastanawia się też nad odświętną szatką wyjściową. Neville nie lubi słuchać jej szczebiotu. On sam widzi dzieci ubrane na biało, bieluteńko. A kołyska powinna mieć zielony baldachim. To uspokaja.
Lato przychodzi powoli, słońce co dzień wita ich wcześniej. A mimo to ciągle jest jakoś szaro. Julie rodzi się pewnego dusznego ranka, witana szlochem matki i cichymi łzami babki. Pokój czeka już od dawna. Jest ironicznie optymistyczny, jakby te różowe, delikatne obłoczki na suficie mogły obronić Julie lub jej rodzinę przed zbliżającą się burzą. Hermiona ma ochotę wykrzyczeć im wszystkim prosto w twarz, co o tym myśli. Ron jednak w porę łapie ją za dłoń i wyciąga, prawie siłą, z dziecięcego pokoju. Nikt nie zauważył, że to już dwa lata, odkąd Harry odszedł. Dwa lata wojny. Dwa lata, a oni ciągle nie wiedzą, czy ich przyjaciel żyje, czy ma się dobrze i czy znalazł cząstki duszy tego cholernego psychopaty.

Zieleń po raz czwarty – gdy tylko im pozwolisz, łzy popłyną

Słyszy tylko: To był rutynowy obchód wokół największego mugolskiego sierocińca, to zbieg okoliczności, że akurat wtedy pojawili się Śmierciożercy. Odtrąca ciepłe dłonie, które próbują przynieść pocieszenie. Nie chce widzieć zapłakanych, niebieskich oczu Molly ani poszarzałej twarzy Artura. Zabiera ze stołu jedną ze świec, zaklęciem zabezpiecza ją przed wiatrem i wychodzi w mrok nocy. Siada pod tą samą jabłonią, pod którą rozmyślała tego dnia, gdy Harry odszedł. Teraz nie jest już tak ciepło, jesienne, rude wieczory są wietrzne i mokre. Nawet nie zauważa, kiedy świeca gaśnie. Dawno, dawno temu matka opowiadała jej, że nad wszystkimi ludźmi czuwają dobre, cierpliwe anioły. Patrzy w niebo i zastanawia się, gdzie podział się jej Anioł Stróż. Nie zdaje sobie sprawy, że powiedziała to głośno, dopóki nie słyszy Neville’a.
- Może ma wiele spraw na głowie? A może jest roztargniony jak niektórzy ludzie?
Z całych sił stara się unieść kąciki ust w imitacji uśmiechu. Zamiast tego wybucha szlochem. Z głębi serca, oczyszczającym. Płacze gorącymi łzami po raz pierwszy od bardzo długiego czasu. Neville kołysze ją z równą delikatnością jak Bill, gdy nosi po domu ząbkującą Julie. Żadne z nich nie zwraca uwagi na to, ze świeca przyniesiona przez mężczyznę również zgasła.

Piąty raz zielono – gdy oczy są puste, łzy nie płyną

Księżyc jest wysoko na niebie. Daje niewiele światła, ale nie przeszkadza w wędrówce znanymi ścieżkami. Weszło jej to w nawyk wiele miesięcy temu. Co noc wychodzi z domu, by szukać na niebie prześwitującym zza gałęzi swego Stróża. To już chyba ostatnia cząsteczka jej nadziei. Myśl, że to tylko roztargnienie. Wodzi palcami zniszczonych dłoni po pniach drzew i od czasu do czasu wybucha histerycznym śmiechem. Nie czuje liści we włosach, ani zadrapań na policzkach. To nie ma znaczenia. W nocy liczy się tylko ona i poszukiwania. W dzień trzeba walczyć, bronić siebie i innych. W dzień jest sama. W nocy jest sama. Ale jakoś mniej, gdy patrzy w górę.
Z okna na piętrze Nory zawsze obserwuje ją samotna postać. Stoi nieruchomo za firanką gotów zbiec na dół ze świecą, która prędko zgaśnie na wietrze. Nie wierzy, że naprawdę nikt oprócz niego nie zauważył samotnej, jasnej postaci.
Porwano Ginny. Hermiona nie wyszła tej nocy, by szukać Stróża. Zamknęła się w bibliotece. Czy to znak, że znaleziono Pottera, a wojna zmierza ku końcowi? Nie ku szczęśliwemu zakończeniu, ale właśnie ku końcowi. Gdy znaleziono Ginny w jednej z pomniejszych kryjówek Śmierciożerców, jasnym stało się, że to nie z rozkazu Voldemorta ją torturowano. Wtedy Hermiona z biblioteki przeniosła się do laboratorium. Gdy Mortis zawisnął na łańcuszku na jej szyi, znów zaczęła wędrować.
Lato znów zbliża się coraz szybciej, a wędrówki trwają coraz krócej. Mimo to Neville wie, że lato nie jest dobrą porą. To wtedy Hermiona wychodzi z domu z jednym słowem na ustach.
Odszedł
Trzy


Szósta zieleń – gdy zaczynasz kochać, łzy płyną

Neville był. Po prostu był. Zawsze wtedy, gdy go potrzebowała. Również wtedy, gdy nie zdawała sobie sprawy, że go potrzebuje. Był wspaniałym przyjacielem. Tak jak Luna. Ale ona żyła w swoim świecie. Neville wręcz przeciwnie – wplótł swoją drobną kolorową nitkę w jej szarobure życie. Na początku tak delikatnie i niezauważalnie, że dopiero wtedy, gdy koloru zaczęło przybywać, zauważyła zmianę.
Przeraziło ją to. Wtedy nocny spacer przeniósł się z lasku na cmentarz. Gdy odgarnęła śnieg z małego nagrobka, zdała sobie sprawę, że nie zabrała ze sobą różdżki. Przyklękła w śniegu, oparła ręce o zmarzniętą płytę i popatrzyła w górę, nie zważając na chłód i gołe dłonie. Może tutaj, po prawie dwóch latach, odnajdzie to, czego szuka? Przecież cię kocham, jak mogłeś mi to zrobić? Zostawiłeś mnie samą! Nie wiem co mam robić, nie wiem... Łzy płyną bez udziału woli, gorące krople zamarzają na policzkach.
Dopiero gdy wraca do domu, w pełni czuje, jak bardzo zmarzła. Otwiera cicho drzwi, wyćwiczonym ruchem omijając skrzypiącą deskę w podłodze. Wchodzi do salonu, by zostawić przemoczone ubrania przy kominku i zastaje tam Neville’a. Jest tak przemarznięta, że z radością przyjmuje gorącą herbatę. Siadają razem na kanapie przy płonącym ogniu. Gdy Neville bez słów chowa jej dłonie we własnych, poddaje się. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, kochany. Opowiada o swoich nocnych wędrówkach, zaczynając od tej nocy, kiedy tulił ją jak dziecko pod jabłonią.

Zielona siódemka – gdy wszystko, co czujesz, to gniew, łzy nie płyną

Wrócił. Zmieniony. Obcy. Nie taki. Zamiast radości Hermiona czuje tylko gniew. Wreszcie wie, że to nie ona zdradziła. Gdy Harry dostrzega splecione palce Hermiony i Neville’a, patrzy w oczy przyjaciółki. Pytająco. Potępiająco. Hermiona milczy, nie potrafi powiedzieć tych trzech słów.
- Ron nie żyje.
Szok. I poczucie winy.
- Jak to się stało? Kto, kto jeszcze?
Siedzą w tej przytulnej kuchni, gdzieś tam za oknami trwa wojna, która sączy się przez wszystkie szczeliny, a w każdym z nich wzbiera gorycz. Hermiona ma ochotę krzyczeć. To tak nas obroniłeś! Ty pieprzony bohaterze! On umarł, Ginny torturowano, a ty teraz przychodzisz?
Teraz, teraz jest już zbyt późno.
Zamiast tego wychodzi. Jak tchórz, ale nie potrafi inaczej. Bo odwaga wymaga nadziei. A ona jej nie ma. Znów nogi same niosą ją na cmentarz. Wokół nagrobka wykiełkowały pierwsze przebiśniegi. A może będą to krokusy? Na razie przez śnieg widać tylko zielone, małe łodyżki.
Gdy wraca, Neville jak zwykle czeka w salonie z herbatą. Hermiona bez słowa łapie jego dłoń i po raz pierwszy prowadzi go do swojego pokoju.

Osiem również jest zielone – gdy pod sercem jest płomyk, łzy nie muszą płynąć

Wojna się kończy. Harry nie jest już taki sam i pewnie nigdy nie będzie. Ale prowadzi ich ku końcowi. Hermiona patrzy na biegającą po domu Julie i pamięta swoje myśli, gdy Fleur była w ciąży. Ale teraz ich nie rozumie. Nie chce, by jej dziecko żyło w tym gęstym mroku. Dlatego walczy. Gdy wreszcie powiedziała Neville’owi, był zły. To niebezpieczne i głupie, wyszeptał jej do ucha. Od tego czasu zabronił jej uczestniczyć w akcjach. Całymi dniami pomaga więc w szpitalu, zerka co chwilę na zegar, ale uśmiecha się trochę mniej szaro.
Neville za każdym razem, gdy wraca, wyczarowuje dla niej bukiet kwiatów. Całuje delikatnie, pyta, czy się nie przemęcza i nie stresuje. Zawsze odpowiada, że nie, nie jest zmęczona, dba o siebie i o dziecko. Patrzy na nią wtedy wzrokiem mówiącym wiem, że to nieprawda.
Gdy zaszła w ciążę, przestała chodzić na cmentarz. Nie jest pewna, czy znalazła już anioła, dlatego czasem opiera się łokciami o parapet i spogląda w nocne niebo. Nawet jeśli wstaje w środku nocy, chwilę potem za jej plecami pojawia się Neville. Przytula ją do siebie, kładzie dłonie na jej brzuchu i razem wpatrują się w niebo. Gdy uznaje, że wystarczająco już zmarzła, całuje ją delikatnie w szyję i prowadzi do łóżka.

***

Następnej wiosny odwiedzają cmentarz razem. Neville trzyma na ręku ich małego synka, a wokół płyty nagrobka kiełkują te same przebiśniegi.
A wraz z nimi nowa nadzieja.


Niech się nie gniewa szczęście, że biorę je jak swoje.
W. Szymborska

Zagubiony- akt. -  24.07.09r.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.gm81a.pun.pl www.mse.pun.pl www.wolnystargard.pun.pl www.zgraja.pun.pl www.everastots.pun.pl